Mój
przyjazd do ośrodka nie był mi mile widziany, w sumie jak każdemu. Opowiem
wam jak to się zaczęło, otóż tak, wchodzi do pokoju moja Mama, o 3
w nocy i każe mi się ubierać. Gdy zapytałem jej o co chodzi, gdzie jedziemy nic nie odpowiedziała. No to ubierałem się, poszedłem do góry a tam dwóch wujków, więc pytam wszystkich po raz
kolejny o co chodzi. Znów
mi nikt nic nie odpowiedział. 3 w nocy rano do szkoły a oni jakiś wypad
szykują. Wsiedliśmy
do samochodu i zapytałem mamy znowu czy powie mi gdzie jedziemy, a mama że do
ośrodka. Wtedy
mój świat przewrócił się do góry nogami, nie wiedziałem co mam
zrobić, zacząłem błagać Mamę
żeby dała mi kolejną szansę lecz to już nic mi nie dało. Mieliśmy kawał drogi do przejechani a moje
chore myśli były straszne, nie wiedziałem co mam o tym wszystkim
myśleć, zaczęło mnie zastanawiać ile tam będę, co będą tam ze
mną robić, to było straszne. Mama powiedziała, że to tylko dla
mojego dobra, pomyślałem sobie wtedy co ona wygaduje, dla mojego
dobra oddaje mnie jakimś obcym ludzi. Po długiej trasie dotarliśmy
już na miejsce do miasteczka o nazwie Kudowa-Zdrój. Tam
przywitał nas Darek z Agnieszką- terapeuci, była tam jeszcze dwójka
młodzieży, jakiś chłopak i dziewczyna. Darek zabrał nas do jakieś "kanciapy", gdzie mówił przez godzinę
jak będzie wyglądał pobyt
tu w ośrodku. Podpisywaliśmy jeszcze jakieś dokumenty, byłem
załamany, kiedy mama z wujkami wsiadła w samochód i odjechali
czułem się strasznie. Dziewczyna
o imieniu Karolina zaprowadziła mnie do pokoju, w którym spędziłem
jakieś 5 dni. Prawie
nie wychodziłem, nie jadłem, nie piłem, tylko walczyłem ze swoimi
myślami to było straszne, ale w końcu trzeba było zejść na dół do nich i zacząć robić coś
ze swoim życiem i tak zaczął się mój pobyt w ośrodku.
(Autor C. K.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz